Przerwana ostatnia lekcja

ostatnia lekcja

Przed – ostatnia lekcja

Biuro do którego miałem się wprowadzić, miało około 20 metrów kwadratowych. Znajdowało się na zapleczu dużego centrum handlowego. przede moim biurkiem, mały stół konferencyjny, a dalej złączone dwa biurka. Jedno z nich należało do Dyrektora Operacyjnego, mojego szefa, mentora i nauczyciela,
a na przeciwko niego siedziała jego asystentka, choć biorąc pod uwagę zakres prac jakie wykonywała, słowo asystentka jest mocno krzywdzące. 

Otrzymałem precyzyjnie rozpisany w tygodniach plan stażu. Zakres obowiązków, wiedzę, którą miałem przyswoić oraz opiekunów poszczególnych etapów. Uczestniczyłem we wszystkich rozmowach, spotkaniach i czynnościach zawodowych, które prowadził mój mentor. Z początku zadawałem mało pytań,
raczej się przysłuchiwałem, uczyłem i obserwowałem. Z czasem, zacząłem otrzymywać zadania do samodzielnego wykonania. 

Mój mentor nadzorował pracę już otwartych obiektów handlowych, oraz przygotowywał plan rozwoju naszej sieci.
Spotykał się z Dyrektorami i Kierownikami różnych oddziałów, prowadził rozmowy z naszym partnerem strategicznym, negocjował z dostawcami wyposażenia, spotykał się z najemcami galerii handlowych. 

Jednym z etapów mojego stażu, był pobyt i praca w naszej francuskiej centrali. Omawiałem cel i zadania do wykonania z moim nauczycielem,
który gasł w oczach.
Nie okazywał jednak swojej słabości. 

Po zakończeniu stażu miałem zostać dyrektorem operacyjnym. 

Osiem lat wcześniej …

Etap pierwszy

Szykowaliśmy inaugurację, naszego pierwszego Centrum Handlowego w Polsce. Byłem managerem, po kilku miesiącach stażu we Francji i w otwartym już obiekcie naszego partnera – na Śląsku. Ostatnie miesiące, pracowałem praktycznie bez dnia wolnego. Tego wieczoru, potwornie zmęczony, ale dumny słuchałem wystąpień członków zarządu mojej firmy oraz zaproszonych na otwarcie oficjeli. Razem ze mną zespół moich najbliższych współpracowników. Następnego dnia mieli pojawić się pierwsi klienci. Tego wieczoru, pojawił się również on. Niski, energiczny pan po pięćdziesiątce. Z początku przyglądał się uroczystości. 

Od tego wieczoru minęły ponad dwie dekady. Wtedy też dowiedziałem się, że będzie to nasz nowy Dyrektor.
Był Francuzem, z olbrzymim doświadczeniem w międzynarodowym handlu. W Polsce ten format handlowy dopiero się rozwijał. Praktycznie wszystko co obserwowałem i czego się uczyłem było dla mnie zupełnie nowe.
Nowy Dyrektor przejął w zarządzanie obiekt, który właśnie się otwierał. 

Była to pierwsza inwestycja mojego pracodawcy po za granicą Francji. Jak to zwykle bywa na początku, nie obyło się bez błędów i uchybień.
Otwarcie i kilka miesięcy po nim, to okres prawdziwego boju o klientów. Dla mnie był to okres bardzo intensywnej nauki, ale i ciężkiej pracy. 

Przez pierwsze kilka miesięcy, 400 osobowa załoga, wykonała tytaniczną pracę, nasze wyniki nabierały kolorów, a my sami doświadczenia. Dyrektor,
był w obiekcie każdego dnia, spędzał tam kilkanaście godzin dziennie. Był bardzo blisko swoich pracowników. Był surowy, charyzmatyczny,  konsekwentny,
z głową pełną pomysłów. Chętnie dzielił się swoją wiedzą i doświadczeniem. Szybko podejmował decyzje, wierzył w nas i nawet jeśli czasami bywało bardzo trudno, zjednał sobie wielu zwolenników i lojalnych współpracowników. Był bardzo wymagający, ale i wymagał bardzo od siebie.
Nie brakowało emocji i zwrotów akcji. 

Kiedy ogłosił, że rusza inwestycja drugiego obiektu, a dyrektorem stażystą zostanie jeden z moich kolegów – awans wewnętrzny był bardzo nobilitujący – oraz,
że szuka osób chętnych do udziału w tym przedsięwzięciu, szybko zdecydowałem się na wyjazd.
Kolejne miesiące, poświęciłem na wdrożenie mojej następczyni, oraz rozpocząłem przygotowania do wyjazdu.
Wtedy, też po raz pierwszy mogłem porozmawiać z moim przełożonym, o planie mojej kariery zawodowej.
Otrzymałem rzetelną ocenę swojej pracy, nakreślona została wizja, możliwej ścieżki mojego rozwoju zawodowego.
Były to dla mnie bardzo cenne informacje.
Moje zaangażowanie wzrosło, miałem perspektywę kilku lat do przodu, wiedziałem również jakie są względem mnie oczekiwania, jakich kompetencji mi brakuje, oraz co i w jakim zakresie zależy ode mnie. 

Etap drugi i trzeci

Drugie Centrum Handlowe otworzyliśmy niecałe dwa lata po pierwszym. Mieliśmy już cenny kapitał ludzki, doświadczone osoby z pierwszego obiektu.
Mieliśmy swój, funkcjonujący  obiekt, który mógł stać się zapleczem szkoleniowym, a pracujące już osoby mogły wspomagać przygotowanie i otwarcie
nowego obiektu. Zdobyte doświadczenia oraz ogromna pomoc naszych pracowników pozwoliła nam przygotować otwarcie, które było dużym sukcesem. Umocniło to naszą wiarę, zbudowało zaufanie, a zarządowi firmy, partnerowi strategicznemu i akcjonariuszom pomogło podjąć decyzje o kolejnej inwestycji  – trzecim obiekcie handlowym. 

Otrzymałem propozycję objęcia stanowiska dyrektora w nowym centrum handlowym. Zostałem dyrektorem stażystą. Miałem zadanie przygotować i przeszkolić trzy osoby na stanowiska senior managerów. Sam, rozpocząłem swój staż. Moja współpraca z moim mentorem mocno się zacieśniła. Miałem okazję uczestniczyć w procesie budowy centrum handlowego, w negocjacjach z władzami lokalnego samorządu. Współtworzyłem proces rekrutacyjny. Obserwowałem jak przeprowadzić komercjalizację galerii handlowej.
Uczyłem się negocjacji z dostawcami, poznawałem tajniki pracy innych działów handlowych oraz administracyjnych.
Zacząłem uczestniczyć w zebraniach dyrektorów sieci handlowej, w komitetach dyrektorskich. 

Z każdym tygodniem po za olbrzymią wiedzą jaką otrzymywałem od mojego nauczyciela, zacząłem sobie również zdawać sprawę z zakresu odpowiedzialności.
Za współpracowników, majątek i wyniki finansowe firmy, za klientów oraz firmy współpracujące z nami w tym naszych dostawców. 

Pomoc, wiedza i dzielenie się swoim doświadczeniem jakie otrzymałem w tym okresie od mojego przełożonego – jest nie do oceniania. Im bliżej byliśmy otwarcia, tym większą swobodę i autonomię w działaniu otrzymywałem od niego. Choć jak sam mawiał – w razie czego złapie mnie za kołnierz, żebym się nie utopił.
I tak rzeczywiście było. Za błędy rozliczał, nie raz wybuchając falą złości.
Raczej nie przepraszał, ale dawał do zrozumienia, że mu przeszło. 

Kolejne lata po otwarciu, skoncentrowane były na poprawie wyniku, poszerzaniu rynku. Był to okres, przed centralizacją działań, mogłem eksperymentować, kreować i realizować własne strategie. Ciągle dużo się uczyłem, w tym wiele od moich współpracowników, którzy z dużą wyrozumiałością patrzyli na błędy „młodego” dyrektora. Mój mentor regularnie odwiedzał obiekt, kontrolując, ale i podsuwając pomysły, prowokował do ciągłego rozwoju, dzielił się swoim doświadczeniem, ale i pozostawiał duże pole do autonomii. 

Firma przygotowywała otwarcie kolejnego, czwartego obiektu.  

Etap czwarty 

Po kilku latach otrzymałem propozycję rozpoczęcia stażu na stanowisko dyrektora operacyjnego.
Zanim do nastąpiło mogłem przekazać obiekt, którym zarządzałem koledze.
W sposób jak najbardziej rzetelny w jaki umiałem, oddawałem kawałek swojego serca, które w nim zostawiłem.
Z dużą radością i satysfakcją obserwowałem jak mój następca wchodzi w swoją nową rolę. Cieszę się, że firma dała nam taką możliwość – co oczywiście zapewnił mój przełożony. Ten czas spędzony razem z nowym dyrektorem, pozwolił jemu przygotować się do dobrego przejęcia, współpracownikom oszczędził stresu
i nagłych zwrotów akcji, a mnie samemu dał motywację i dużą radość oraz spełnienie.
W ostatnim etapie naszego przekazania, mój następca „nerwowo” odliczał czas od  kiedy to, pozostanie sam bez kolegi patrzącego na ręce i ciągle komentującego wszelakie decyzje i zachowania, wtykając swoje trzy grosze…

Ostatnia lekcja 

Przygotowując się do kolejnego wyjazdu do naszej francuskiej centrali, omawiałem z moim szefem szczegóły. Z kim mogę się spotkać, jakie – według niego –  cenne informacje mogę uzyskać, na co zwrócić uwagę. Obaj wiedzieliśmy, iż produkty świeże i zamiłowanie do kuchni to olbrzymie pole możliwości,
które można krok po kroku przenieść na grunt Polski. 
Ostatnimi tygodniami mój mentor, był coraz słabszy. Częściej milczał, co było do niego niepodobne, nie tryskał już energią.
Spokojniej reagował w sytuacjach, w których wcześniej wybuchał. 

Przyszedł moment, kiedy jego stan zdrowia nie pozwalał mu na pracę w biurze. Przeniósł biuro do swojego mieszkania.
Pomimo, wielkich trudności i coraz bardziej schorowanego organizmu, nie oszczędzał się. Później sprawy potoczyły się bardzo szybko. 
Pewnego dnia, niezbędna okazała się interwencja medyczna. A jej organizacja, musiała być nie lada wyczynem, on sam raczej by się na to nie zdecydował. 
Zmarł na stole operacyjnym …
W mieszkaniu pozostawił swoje miejsce pracy, które miał opuścić na chwilę …

Dla wielu osób z naszej firmy oraz z firm z nami współpracujących, wiadomość o nagłej śmierci, była bardzo dużym ciosem.
Dla tych, którzy współpracowali z nim najbliżej wydarzenie to odcisnęło mocne piętno i wywołało traumę.  

Jestem wdzięczny zarządowi mojej firmy, za to jak wyrozumiale zachował się, w tym trudnym dla wielu z nas okresie.
My sami, również wykazaliśmy pełną motywację i dołożyliśmy wszelkich starań, aby działalność firmy nie ucierpiała. 

Ostatnią lekcją jaką otrzymałem, było spotkanie z żoną i synem mojego mentora, nauczyciela i szefa, jego pogrzeb, informacja o domu
z ogrodem, który czekał, aż w nim zamieszka, kiedy to przejdzie na zasłużoną emeryturę. 

Patrick, wielokrotnie powtarzał mi, że „Cmentarze są pełne ludzi niezastąpionych”. 

×

Dzień dobry,
Proszę o kontakt w wiadomości WhatsApp, lub mailem na tomasz.rudnicki@coachmentor.pl

× Kontakt WhatsApp lub e-mail