Jak zostałem korporacyjnym rebeliantem
Jestem Korporacyjnym Rebeliantem:
🔴 Pracuję z ludźmi zmęczonymi kulturą organizacyjną i firmowymi układami. Wyczerpanych emocjonalnie, o obniżonym poczuciu, własnych dokonań i kompetencji. Z zachwianym poczuciem pewności siebie.
Z osobami, tkwiącymi w nieodpowiednim dla siebie miejscu, relacjach i codziennej rutynie.
Którzy stracili wiarę w sens swoje pracy.
Którzy czują, że rezygnują ze swojej tożsamości, co prowadzi w stronę wypalenia zawodowego.
Dla tych, którzy
Poszukują motywacji i inspiracji.
Myślą o zmianie pracy, przekwalifikowaniu się lub założeniu swojego biznesu. Potrzebują wsparcia w wypracowaniu najkorzystniejszego scenariusza.
🔴 Rozwijam i zmieniam młode, małe Firmy
🔴 Transformuję Kulturę Organizacyjną Przedsiębiorstw
Wielokolorowe
Zanim, nim zostałem pracowałem w gazecie, radiu i telewizji, gdzie dane mi było organizować koncerty, radiowe biwaki nad brzegami lubuskich jezior. Montowałem po nocach reklamowe filmy, albo współorganizowałem wieczory muzyczne w zamkowych i pałacowych salach. Wspólnie z grupą wspaniałych fanatyków kina alternatywnego, tworzyliśmy filmy – prawdziwe jak my sami. Zjeździłem pół Europy autostopem, spędziłem niezapomniane wakacje w czeskiej Pradze, nocując w miasteczku studenckim, w którym każdy z akademików raczył nas muzyką z MTV i wspaniałymi hamburgerami. Miałem możliwość uprawiania, kajakarstwa, pływania, tenisa, strzelectwa, grałem w piłkę ręczną i nożną. Uprawiałem lekkoatletykę, nauczyłem się żeglarstwa – co później przeobraziło się w moją pasję. Uczyłem się tańca towarzyskiego, z uwielbieniem słuchałem rocka, a piątkowe wieczory nieodzownie były wypełnione atmosferą studenckiego klubu muzycznego lub kabaretowego.
Ten okres, był dla mnie bogaty, wspaniały, satysfakcjonujący, inspirujący i kreatywny. Poznałem fantastycznych ludzi z ogromna pasją i wielka wiarą w to co robili. Była w tym idea, był głęboki sens, robiłem rzeczy, które były zgodne ze mną.
Korpo
Pierwsza korporacja do której trafiłem, była francuską siecią handlową, która od dwóch lat dynamicznie rozwijała się w Polsce. Kiedy przyszedłem na rozmowę kwalifikacyjną – asystentką Dyrektora była moja znajoma ze świata kultury i mediów. Do dzisiaj dźwięczy mi jej pytanie „Tomek ty tutaj …, ale przecież to jest sklep ?”. Zaniemówiłem, przeszyło mnie aż do ostatniego nerwu w małym palcu.
Zdecydowałem się jednak i tak się zaczęło. Zostałem managerem w korporacji.
Przez ponad 27 lat pracy 19 razy zmieniałem miejsce zamieszkania – od zmiany dzielnicy do zmiany kontynentu. W każdym nowym miejscu poznawałem nowych ludzi, odkrywałem inne racje i przekonania. Spotkałem różne religie, narodowości, kulturę, obyczaje i wartości. Dzięki temu stworzyłem barwną bibliotekę społeczno-socjologiczno-psychologicznych postaci z którymi dane mi było pracować. Próbowałem liczyć ile osób, przyjąłem do pracy, z iloma współpracowałem,
ilu wyszkoliłem, ilu towarzyszyłem. Oszacowałem, że było około 3.000. Wspaniałych, różniących się od siebie. Ludzi, którzy mnie wspierali, prowadzili, czasami mentorowali, ale też ludzi, którymi zarządzałem, motywowałem, rozwijałem. Każda z tych osób czegoś mnie nauczyła, czasami niektóre lekcje były trudne i bolesne, czasami pojawiała się zazdrość i zawiść, czasami poczucie niesprawiedliwości, jednak w zdecydowanej większości były to lekcje szacunku, wsparcia, zrozumienia, współtworzenia, naśladownictwa, inspiracji, wdzięczności, ducha zespołowego i wielkiej wiary w człowieka.
Hetman
Miałem 16 szefów. Wszystkim im jestem wdzięczny za zaufanie i stworzenie możliwości do mojego rozwoju. Nauczyli mnie oni, dyscypliny, zarządzania przez cele
i budżety. Niektórzy inspirowali, inni oddali pole obdarzając mnie ogromnym zaufaniem. A znowu inni – na szczęście nieliczni – nauczyli mnie permanentnej kontroli i pracy na uwięzi procedur i regulaminów, budżetów, „KPI -ów”, „targetów” i „deadlinów”. Doświadczyłem również ludzkiej niesprawiedliwości, niefrasobliwości, braku odpowiedzialności i dążenia do celu za wszelką cenę, co nie raz było obarczone dużymi kosztami psychicznymi. Miałem szefów choleryków i wielkich inspiratorów, szefów, którzy podejmowali błyskawiczne decyzje na podstawie emocji, ale też i takich, którzy nie potrafili podjąć decyzji, albo jej przekazać. Jednak wszystkie te doświadczenia wpłynęły na mój rozwój, bogactwo, wszechstronność, i pogłębienie samoświadomości. Jestem bardzo wdzięczny za te wspaniałe lekcje.
Ebitda
Im wyżej wchodziłem na kolejne piętra korporacji, tym bardziej niektóre aspekty życia korporacyjnego zaczęły mnie uwierać. Na początku to było lekkie szarpnięcie, później uwieranie, następnie pieczenie, aż w końcu podduszenie.
Czasami objawiało się to bólami głowy, czasami pomagało kilku drinków, bywały momenty kiedy kręgosłup odmawiał posłuszeństwa. Później nie mogłem zasypiać, albo budziłem się w połowie nocy i momentalnie przechodziłem w stan pełnej aktywności. Ciężar odpowiedzialności stawał się coraz większy, oczekiwania czasami przytłaczające.
Wtedy nauczyłem się jak sobie radzić ze stresem. Nie, jak go uniknąć tylko jak sobie z nim radzić ! Moja apteczka na kolejne dolegliwości korporacyjne rozrastała się.
No ale, miałem dostęp do wiedzy i możliwości do stałego wzrostu i rozwoju, rzekomą „stabilność”, która uwiarygodniła mnie w oczach banku, co miesiąc na konto wpływały oczekiwane pieniądze, budżet domowy się spinał. Tempo było ogromne i inspirujące, ścieżka kariery była w miarę jasna, benefity pracownicze, prestiż.
Doświadczyłem też jak wielką cenę – zdezorientowanych pracowników – płacimy za totalną poufność wielu informacji, jak permanentna kontrola i ograniczenia zabijają pasję i talent. Jak ograniczała nas hierarchia. Jak wielką rolę odgrywają, prawdziwe i stosowane na każdym poziomie i w każdym obszarze wartości, sens czy użyteczność społeczna. Że firmy rodzinne to unikalność i wyjątkowość, ale też wielki ciężar dla pracowników obciążonych i uczestniczących w rodzinnych relacjach biznesowych. Że warto uczyć się na błędach, eksperymentować i elastycznie zmieniać, bo wczorajsze rozwiązania nie pasują do dzisiejszej rzeczywistości.
Że to pracownicy, są ambasadorami firmy i jej sukcesu. Że kulturę organizacyjną tworzą inspirujący i wspierający liderzy. I że to wszystko nie przeszkadza, a wręcz pomaga w realizacji zysku.
A w kontekście szerszym, międzynarodowym, gospodarczym i społecznym. Korporacje zmniejszają bezrobocie, finansują wiele przedsięwzięć, inwestują, tworzą mosty międzynarodowe, rozwijają ludzi, są kołem zamachowym zwłaszcza w rozwijających się gospodarkach, czasami podnoszę jakość produktów i usług. Ale z drugiej strony, wpływają na ograniczenie rozwoju lokalnych, regionalnych i krajowych przedsiębiorstw, odbierają suwerenność gospodarczą krajom, unikają płacenia podatków, globalizują potrzeby, gusta i trendy.
Klucz
Jeden z moich szefów, nauczył mnie, iż wszystko zależy ode mnie, że to ja jestem priorytetem.
To ja mam klucz w ręku i to ja decyduję czy otworzę kolejne drzwi czy też zamknę je za sobą. Tak to prawda, to ja sam byłem odpowiedzialny za moje wybory i decyzje, czerpałem z nich, ale i ponosiłem ich konsekwencje. Kilka razy pozwoliłem, żeby zdecydowano za mnie …
Dlatego kiedy po raz kolejny mocno zacząłem się zastanawiać, czy powinienem dalej starać się
i walczyć o zmiany w firmie, czy może lepiej umościć sobie ciepłe gniazdo i żyć spokojnie i bezpiecznie, ale za cenę wyrzeczeń i zobojętnienia, czy może jednak należy użyć klucza, który mam w ręku – wybrałem to ostatnie odszedłem z korporacji.
To bardzo trudna decyzja, obarczona dużym stresem i strachem. Patrzyłem jak pociąg odjeżdża a w nim ludzie z którymi budowałem wspaniałe relacje, z którymi zrealizowaliśmy wiele projektów, z którymi często mieszaliśmy życie osobiste z życiem zawodowym.
Założyłem własną działalność i zacząłem świadczyć moje usługi, biznesowi, ale już nie będąc w środku. Zacząłem inwestować w siebie, poszedłem za głosem podświadomości i instynktu oraz moich najlepszych doświadczeń w pracy w korporacji. Wybrałem model biznesowo – rozwojowy. Ważne dla mnie było, aby w pracy, koncentrować się na jednostce – czyli najważniejszym składniku w organizacji – CZŁOWIEKU. Chcę zrozumieć i wspierać CZŁOWIEKA w ujęciu pełnym, wraz z jego relacjami, wartościami, otoczeniem, środowiskiem, przekonaniami, tożsamością i misją życiową. Życie prywatne i zawodowe – to jedna całość.
Potęga praktyki i nauki
Postawiłem na praktykę przeprowadzając procesy coachingowe i mentoringowe z różnymi ludźmi. Wiele z tych procesów realizowałem pro bono, niektóre za książkę lub rekomendację, ale każdy z tych procesów to kolejna wspaniała lekcja na drodze do zrozumienia człowieka.
W między czasie prowadziłem duży projekt biznesowo – mentoringowy. Wieczorami i w weekendy uczyłem się. Ukończyłem Szkołę Coachingu Meritum, gdzie dane mi było pojąć na czym polega prawdziwy – akredytowany przez International Coaching Federation – i czysty coaching. Dziękuję Małgorzata Misztal, Urszula Sadomska i Łukasz Kuźma, za wielką wiarę, magiczne przekonanie i wsparcie. To oni otworzyli mi wrota do coachingu. Rozpocząłem swoją praktykę, a moi klienci na sesji utwierdzili mnie, w wyborze mojej nowej drogi zawodowej. Wiele lat mojej pracy wypełniał mentoring. Czułem ogromna satysfakcję móc wspierać ludzi w ich rozwoju. Dlatego aby móc jeszcze lepiej służyć ludziom wykorzystując naukę, doświadczenia i fachową wiedzę, udałem się do Instytutu Macieja Bennewicza, gdzie od założyciela i Anny Prelewicz otrzymałem wspaniale podaną wiedzę, narzędzia, wiele inspiracji oraz opartej na nauce i dowodach suportu do pracy rozwojowej z ludźmi. Moja fascynacja coachingiem i mentoringiem rosła, tak trafiłem do Instytutu Ewy Mukoid, gdzie zdobyłem kolejne poziomy zaawansowanego coachingu pod okiem wyjątkowej – Ewy Mukoid oraz jej wspaniałego teamu coachów – Katarzyna Wojtaszyn, Borys Jarosz, Jakub Rozbicki i Tomasz Wanowicz. Każda z tych osób jest inna i wyjątkowa, co sprawiło, że mogłem zobaczyć różne kolory tej wspaniałej profesji. Trafiłem również do Akademii Leona Koźmińskiego – do kolejnego wspaniałego człowieka Artura Negri, który zaraził mnie Sztuką Myślenia Krytycznego. Osobowość Adama, czysta wiara i wspaniała kompetencja – stały się dla mnie wielką inspiracją w zgłębieniu nowej dla mnie nauki. Uzupełniłem też swoje kompetencje w dziedzinie HR managementu, zostając certyfikowanym konsultantem narzędzia kompetencji miękkich jakim jest DISC D3, oraz ucząc się od przedstawicieli Instytutu Gallupa zapoznałem się z narzędziem Clifton Strenghts. Na mojej drodze, miałem też okazję spotkać wspaniałych inter i superwizorów coachingu. Karolina Żmudzka, Anna Andrysiak, Jolanta Czarnecka, Małgorzata Żukowska, Ewa Mukoid – to wielkie wsparcie i kolejne inspiracje oraz poszerzenie horyzontów.
Z pokorą i otwartością
W tej wspaniałej drodze, mojego rozwoju – która nie ma końca – aby móc lepiej służyć ludziom, doświadczyłem spotkań z nauką, tą sprzed 2000 lat, ale i tą najnowszą. Często obala ona oraz wspaniale uzupełniała, wiedzę którą wyniosłem od nauczycieli i profesorów podczas mojej edukacji. Na tej drodze poznawczej, spotkałem wielu wspaniałych ludzi. Ludzi którzy wraz ze mną uczestniczyli w wykładach, ćwiczeniach i warsztatach, a każda z tych osób ma swoją wyjątkowość, bogactwo i wrażliwość. Spotykam wspaniałych klientów, na moich sesjach, to kolejne setki barwnych i inspirujących historii. I ten wspaniały moment – wiem już, rozumiem, czuję to, mam to, moment przełomowy, od którego zaczyna się głęboka i trwała zmiana. Prowadząca do osiągniecia założeń, zrozumienia, albo rozwiązująca dylemat, lub też dająca siłę w odbudowie swojej wartości. Idę dalej, cieszę się z tego gdzie jestem, wiedzę sens i mocno wierzę, że przyczynię się do pomocy wielu ludziom, co daje mi siłę, ogromną motywację i sprawia, że mam swoje poczucie zawodowej misji życiowej.