Mój biegun - cz. 2 - Między Wschodem a Zachodem
Nasz projekt – póki co w fazie konkretnego, ale jednak pomysłu – ruszył.
Przez kolejnych kilka miesięcy dzieliłem pracę i miejsce pobytu pomiędzy trzema różnymi światami. W Polsce – dbałem o ciągłość działania na terytorium mojej odpowiedzialności – jednocześnie przygotowując organizację i przyszłych następców. Pracowałem w centrali firmy we Francji – gdzie zaznajamiałem się lepiej z DNA firmy, poznawałem towarzyszy uczestniczących w projekcie, zbierałem inspiracje na podstawie nowinek z rynku oraz konsultowałem z centralnymi specjalistami – idee i pomysły. Jednak najważniejsza część to praca w Azji Centralnej dokąd udawaliśmy się co miesiąc – w celu nawiązywania relacji z partnerami biznesowymi, przygotowywaliśmy fundamenty biznes planu, ja zacząłem konstruować model handlowy.
Jak się później okazało, planowanie i budżetowanie nie zawsze się sprawdza. Kolejne miesiące brutalnie weryfikowało nasze założenia. Kurs lokalnej waluty w związku z regulacjami banku centralnego i sytuacją ekonomiczną stracił względem dolara kilkadziesiąt procent. UE wprowadziła sankcje gospodarcze na Rosję (był rok 2014) – co zweryfikowało naszą politykę importową i zachwiało po raz kolejny lokalną walutą. W kraju wprowadzono nowość! w postaci podatku VAT i kasy fiskalne.
Początkowe zapewnienia osób – „lokalnych specjalistów”, którzy zaczęli się gromadzić wokół naszego projektu – okazały się nierealnymi pomysłami. Oczywiście biznes plan jest potrzebny, bez niego ciężko wyobrazić sobie współpracę z bankami i uzyskanie wsparcia w inwestycji, jednak elastyczne podejście i bieżące korygowanie działań – sprawdziło się dużo bardziej.
Wtedy dosyć jaskrawo zacząłem widzieć i rozumieć, różnice, pomiędzy cywilizacją łacińską, kulturą słowiańską i kulturą wschodnią z wielokulturowością Azji centralnej z wyraźnymi wpływami Rosji, Chin czy Turcji. Nie zapominając o różnych religiach i wiążących się z tym obyczajami. Na początku nie zdawałem sobie sprawy, z faktu jak duże znaczenia będzie to miało w naszym projekcie.
Te kilka miesięcy – były barwną panoramą doświadczeń, mogłem uruchomić maksymalne możliwości kreacji, otrzymałem wiele inspiracji i co najważniejsze chłonąłem i chłonąłem; obrazy, spotkania z ludźmi, zapachy, historie, wizje, pomysły. To czas kiedy zrozumiałem, iż moje niektóre doświadczenia i dotychczas stosowane rozwiązania – mogłem schować do szuflady, zastępując je nowymi wymodelowanymi na potrzeby nowego otoczenia i środowiska.
Ten czas był dla nas kluczowy i zaważył na podjęciu pierwszych ważnych decyzji biznesowych, nawiązaliśmy pierwsze relacje partnerskie, a ja sam czułem się jak człowiek wystrzelony na inną planetę – przy czym start odbył się z „Houston” a późniejsza komunikacja często przeplatała się kosmodromem „Bajkonur”. Niejednokrotnie łączność z bazą była zakłócana, a czasami wręcz niemożliwa. Trudno było niektórym osobom zrozumieć czego doświadczamy i dlaczego taka, a nie inna decyzja, jest bardziej użyteczna.
Z drugiej strony – handlem na bazarach, które w owym czasie zaspokajały ponad 90% procent rynku konsumenckiego – zajmowali się
nie byle kto – to potomkowie kupców Jedwabnego Szlaku. O czym niejednokrotnie przekonywałem się później na spotkaniach negocjacyjnych.
Przy ogromnym szacunku do naszych lokalnych partnerów – z racji ich pozycji społecznej – która plasowała ich w wyższych sferach, szybko okazało się, że przez pierwsze miesiące widzieliśmy kraj oczami z dużym filtrem społecznym.
System polityczny panujący w kraju, religia, słaba ekonomia i niestety niski poziom edukacji, oraz fakt, iż wojna domowa – sprowokowała do wyjazdu wielu naukowców i specjalistów – powodował, iż w kraju pozostali nie rzadko ludzie żyjący z dnia na dzień i z tygodnia na tydzień. Na szczęście miejscowi ludzie szybko się uczyli, byli bardzo otwarci na nowinki. Raczej dopasowują pracę do życia, niż odwrotnie, są bardzo radośni, honorowi, zaradni i do tego z solidnym fundamentem wartości rodzinnych. Czas jest pojęciem często abstrakcyjnym, prędkość życia – jest zupełnie odmienna niż w Europie.
Bardzo ważnym elementem dnia codziennego są posiłki i wszelkiej maści przekąski – najczęściej słodkie. To czas na rozmowy, pogawędki, chwile spędzone razem. W biznesie, posiłki były dla nas czasem na rozmowy w mniej oficjalnym stylu. Choć muszę przyznać, że nasi partnerzy nas nie „oszczędzali” – średnio serwowano nam od 5 do 8 różnych dań – lokalnej kuchni i jak tu odmówić …
Każda kolejna wizyta bardziej wyraźnie, przekładała się na zarysy naszego projektu. A nas samych czyniła ambasadorami wyzwalając ogromne zasoby mobilizacji i wiary w to co zaczęliśmy tworzyć.
Mój biegun cz.3 – Człowiek kontra natura – Logistyka I
Mój biegun cz.1 – Przygotowania do projektu w Azji Centralnej